Rejs wyklętych Blog Szymona by Szymon Glonek - 25 lutego, 20167 marca, 2016 Niedawno skończyłem czytać „Rejs wyklętych” – książkę o historii dziewięciuset trzydziestu siedmiu niemieckich Żydów – uchodźców z Hitlerowskich Niemiec. Całość dzieje się tuż przed wojną. W książce poza przedstawieniem kilkudziesięciu ludzkich historii, bardzo często niestety tragicznych, widzimy tło polityczne. Nie tylko polityki wobec Żydów jaka była prowadzona przez III Rzeszę, ale także międzynarodowe rozgrywki polityczne dotyczące uchodźców, którzy masowo wtedy opuszczali Europę, żeby udać się do „raju na ziemi” czyli do szeroko pojętej Ameryki. Ten wątek jest bardzo współczesny – dziś też z jednej strony widzimy tragedię ludzi, którzy opuszczają swoje domy, żeby znaleźć lepszy świat, z drugiej widzimy rozgrywki między państwami, które nie mają pomysłu jak poradzić sobie z tak dużym napływem osób. Pozostaje mieć nadzieje, że jednak lepiej skończą się współczesne historie niż ta z przed 77 lat opisana w książce. W książce zwróciło moją uwagę jeszcze podejście do fotografii. Dziś nikogo nie dziwi człowiek z aparatem, codziennie atakuje nas tysiące obrazów. Wtedy jednak była to rzadkość. Ale już wtedy, propaganda III rzeczy doskonale zdawała sobie sprawę z siły obrazu. Zadbano o to, żeby dokumentować wejście pasażerów na statek. Oczywiście uwieczniano takie kadry jakie były potrzebne do oficjalnego stanowiska (nie będę zdradzał jakie, żeby trochę zachęcić was do przeczytania). Zdjęcia te z odpowiednim komentarzem trafiły do gazet na całym świecie. Wtedy może udało się zmanipulować opinię publiczną. Dziś niewielka cześć tych zdjęć trafiła do książki, dzięki czemu, możemy zobaczyć bohaterów tej historii, statek którym płynęli a także różne szczegóły z ich codziennego życia. Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo zaciekawiła mnie historia i to, że w tym wypadku kołem się toczy. Dlatego, żeby zwrócić uwagę, że zdjęcia (obrazy) łatwo wykorzystać do manipulowania emocjami. Wystarczy zdanie komentarza nadające odpowiedni kontekst. Dlatego też, żeby powiedzieć: warto robić zdjęcia (nie koniecznie selfie) w różnych miejscach i sytuacjach jakich jesteśmy. Za kilkanaście, kilkadziesiąt lat może się to okazać ważne do opisania historii.